
autor: Maria Rojek
W XX wieku australijski stolarz, Tom Bowen stworzył unikatową,
autorską terapię, która w delikatny, niemal bezbolesny sposób przywraca
zdrowie. Relaksuje, poprawia zarówno stan kośćca, mięśni oraz narządów
wewnętrznych, jak i łagodzi napięcia emocjonalne. W Polsce jej
praktykowaniem i nauką zajmuje się poznańska healerka Hanna Opiła.
Metodzie tej obce są rozwiązania siłowe, a terapeuta nie narzuca
choremu nawet sugestii. Oddziaływanie polega na pobudzeniu naturalnego
mechanizmu samouzdrawiania drzemiącego w każdym organizmie. Technikę
Bowena można więc stosować także u niemowląt, przyszłych matek i osób w
podeszłym wieku.
Dziś podbija ona Europę, a zwłaszcza rozpowszechniła
się w takich krajach jak: Brytania, Niemcy, Szwajcaria, Dania, Grecja,
Rumunia, czy Serbia. Interesują się nią także Włosi i Hiszpanie. Dyplom
Australijskiej Akademii Techniki Bowena, uprawniający do praktykowania
tej terapii w Polsce do tej pory zdobyła tylko Hanna Opiła z Poznania. (dane na aktualne na rok 2011)
Na
szkolenie jeździła do Rumunii, zachęcona przez przyjaciółkę, która
porzuciła swoją świetnie prosperującą firmę tekstylną, aby nieść pomoc
cierpiącym. Widząc, jakie rezultaty osiągają terapeuci stosujący metodę
Bowena, pani Hanna zajęła się propagowaniem tej formy uzdrawiania. Organizuje więc kursy, podczas których instruktor z Grecji, Theoklitos Tsallos przekazuje przyszłym adeptom wiedzę i doświadczenie, ona zaś tłumaczy jego wywody z języka greckiego.
Zaczęło się od astmy
Tom Bowen, syn emigrantów z Wielkiej Brytanii urodził się w
australijskim stanie Wiktoria. W dzieciństwie marzył o tym, aby zostać
lekarzem, jednak jego ojciec, stolarz z zawodu, skłonił syna do
uprawiania swojego rzemiosła. Żona Toma, Jessie, chorowała na astmę.
Często odwożono ją do szpitala, gdzie lekarze z trudem pokonywali ataki
duszności.
Tom, chcąc ulżyć żonie w cierpieniu, nauczył się
wykonywania kilku ruchów, które łagodziły napady duszności. Z czasem
małżonka coraz rzadziej miewała ataki, a potem odstawiła leki i zupełnie
zapomniała o astmie.
Pracując jako stolarz w cementowni w Geelong
Bowen z zamiłowaniem uprawiał różne dyscypliny sportu, m.in. pływanie,
kolarstwo i kręgle; był też trenerem dziecięcego klubu sportowego.
Stykając się na co dzień z kontuzjami zaczął szukać sposobu, aby je
pokonać. Wkrótce wypracował skuteczną metodę niesienia pomocy zawodnikom
w przypadku urazów i chorób somatycznych.
Za dnia Tom pracował w
cementowni, wieczorami przyjmował chorych. A że działał skutecznie,
chętnych na poddanie się jego terapii wciąż przybywało.
Od początku lat sześćdziesiątych, dzięki wsparciu Rene Horwood,
która użyczyła mu lokalu w swoim domu i podzieliła się doświadczeniem w
prowadzeniu firmy, Tom Bowen poświecił się wyłącznie działalności
uzdrowicielskiej. Przyjmował chorych od 9 rano (z przerwą obiadową) do
wieczora, a na wezwanie odwiedzał potrzebujących pomocy, zwłaszcza
astmatyków, w ich domach, także nocami i w święta.
W każdą sobotę drzwi kliniki Toma były otwarte dla osób niepełnosprawnych leczonych nieodpłatnie. W tym dziele miłości wspierali go dwaj uczniowie: Kevin Rayan i Romney Smeeton.
Tom wykształcił tylko sześciu terapeutów. Jego chłopcy to: Keith Davis, Nigel Love, Kevin Neave, Oswald Rentsch, Kevin Rayan i Romney Smeeton. Sam Bowen przyjmował 14 chorych w ciągu godziny. W najlepszych latach z jego pomocy korzystało 13 tysięcy osób rocznie.
Tak wielkie zainteresowanie terapią zwróciło uwagę władz stanu Wiktoria. W 1975 r. przebadano kilkanaście tysięcy klientów kliniki Toma Bowena. Wyniki były zaskakująco pozytywne: u 88 procent pacjentów odnotowano znaczną poprawę stanu zdrowia lub całkowite wyleczenie. Tylko 12 procent chorych nie odczuło żadnych skutków terapii. Nie znaleziono ani jednego przypadku, w którym doszło do pogorszenia stanu zdrowia. Podstawowa zasada medycyny: Primum non nocere (Po pierwsze nie szkodzić) została więc zachowana w stu procentach.
Dar od Boga
Każdy z chłopców chciał się dowiedzieć, w jaki sposób
powstała technika uzdrawiania. Tom twierdził, że otrzymał dar od Boga,
poparty umiejętnością wnikliwej obserwacji i intuicją. Ponieważ nie
odebrał wykształcenia medycznego, nie znał zasad, na których opiera się
medycyna chińska i jakby niezależnie niej odkrył punkty akupunkturowe, meridiany oraz tzw. punkty spustowe, zwane też łapaczami negatywnej energii.
Ruch
Bowena to tzw. przetoczenie się palcami przez mięsień. Pacjent leży na kozetce, a jego
zadaniem jest wypoczywać i skupić całą uwagę na sobie. Nie należy myśleć
o sprawach postronnych, zajmować się problemami innych, stresować
niewykonanymi terminowo obowiązkami. Wspomniany wcześniej Theoklitos
Tsallos, grecki terapeuta, nauczyciel techniki Bowena z 9-letnim stażem
sugeruje, że osoby, które nie potrafią się skoncentrować na sobie i
wybiegają myślami poza gabinet, skorzystają z dobrodziejstwa zabiegu tylko w
niewielkim stopniu.
W czasie pierwszego zabiegu terapeuta stosuje trzy podstawowe
procedury: lędźwi, pleców i karku. potem przychodzi czas na procedury
ukierunkowane: tj. potrzebne choremu w jego specyficznych
dolegliwościach. Pacjent – na polecenie – wykonuje wdech, natomiast
podczas wydechu następuje przerolowanie przez mięsień. Jeszcze
później terapeuta pozostawia pacjenta na kozetce na 2, 3, 5 lub 10
minut, a czasem nawet dłużej. W ciszy organizm chorego rozpoczyna proces
samouzdrawiania. Jeśli ruch wywołuje silne wrażenia, kontynuowanie
procedury musi być przerwane. Organizm już otrzymał zadanie domowe.
Zazwyczaj
sesja terapeutyczna trwa z przerwami około godziny, po czym następuje
tygodniowa pauza, aby ciało i duch mogły podjąć wysiłek samouzdrawiania.
– Niestety, nie możemy z góry przewidzieć, ilu seansów potrzebuje
chory, aby powrócić do zdrowia. Sesję trzeba dobrać dla każdej osoby
indywidualnie, w zależności od reakcji konkretnego organizmu. Najlepszym
sprawdzianem skuteczności działania jest stan relaksu, o którym
świadczą m.in. senność i głośna praca jelit – mówi Hanna Opiła.

Kiedy dochodzi do urazu, nocyceptor wysyła informację do mózgu, a odpowiedzią na bodziec następuje w postaci skurczenia się powięzi, jej usztywnienia i odwodnienia. Przykurcz ten utrzymuje się także wtedy, gdy doszło do wyleczenia urazu: np. zrośnięcia się złamanej kości. W efekcie nawet po zagojeniu się tego miejsca pacjent kuleje, bo jego mięśnie nie pracują tak jak przed wypadkiem.


Co pani zrobiła mojej mamie?
Do Hanny Opiły zgłosiła się schorowana kobieta, u której zdiagnozowano: niedoczynność krążenia, nerwice, migrenowe bóle głowy, reumatyczne zapalenie stawów, fibromialgię i skrzywienie kręgosłupa. Już w progu gabinetu chora skarżyła się na migrenę, która dręczy ją nieprzerwanie od dwóch tygodni. Żadne środki: ani medycyny akademickiej, ani alternatywnej, nie przyniosły ulgi.
Po zabiegu klientka nie zatelefonowała, ale kilka dni potem na terapię przyszła jej córka, cierpiąca na alergię. Dopiero pod koniec spotkania wyznała, że tak naprawdę nic jej nie dolega. – Chciałam zobaczyć, co pani zrobiła mojej matce, bo czuje się tak świetnie, jak nigdy dotąd – wyjaśniła. Dodajmy, że starsza pani kontynuowała terapię, w efekcie czego – po konsultacji z lekarzem – odstawiła 80% przyjmowanych wcześniej leków.
Od pierwszego dnia życia
Terapię Bowena można zastosować już od pierwszych chwil życia. Cztery ruchy, wykonane na plecach noworodka, likwidują szok porodowy. Co ciekawsze, technika ta ma pozytywny wpływ na dzieci jeszcze nienarodzone. W Rumunii, gdzie australijska terapia cieszy się coraz większą popularnością, odnotowano kilka przypadków zmiany położenia płodu. Na kilka dni przed rozwiązaniem dziecko przekręciło się w łonie matki przyjmując typową pozycję. Poród mógł więc odbyć się siłami natury, cesarskie cięcie nie było już konieczne.
Koleżanka pani Hani pomogła przyszłej matce cierpiącej na atak kamicy nerkowej, czemu towarzyszył stan zapalny z wysoką gorączką. Lekarze sugerowali operację. Ciąża była zagrożona. Na szczęście po zabiegach kamienie nerkowe rozkruszyły się i wypłynęły, dziecko urodziło się zdrowe.
Łagodne procedury Bowena sprawdzają się m.in. u dzieci z porażeniem mózgowym, choć w tych przypadkach na skutki trzeba czekać nawet kilka miesięcy. Jak w przypadku całkowicie bezwładnej dwuletniej dziewczynki: mała nie potrafiła nawet siedzieć. Leżała i wodziła oczyma za matką. Po ośmiu miesiącach zabiegów dziecko potrafiło usiąść i utrzymać tę pozycję ciała, chwytało i odkładało zabawki, gaworzyło, śmiało się.
Czasem Bowen pomaga natychmiast. Tak było z siedmioletnim chłopcem cierpiącym na cieśniowe zapalenie krtani. Już po jednym zabiegu suchy, szczekający kaszel zamienił się w kaszel mokry. Sterydy i leki wziewne okazały się niepotrzebne, obeszło się bez stresującej wizyty w szpitalu.
Odczucia i obserwacje

Inni pacjenci, choć obserwują u siebie skutki oddziaływania ruchów Bowena, wolą o tym nie mówić. W nadziei na szybą poprawę zdrowia chcą przejść jak najwięcej procedur. Nie rozumieją, że muszą dać sobie czas na powrót do równowagi. Wreszcie trzecia kategoria to osoby wrażliwe, które odbierają wrażenia i potrafią o nich mówić. Najczęściej odczuwają ciepło, mrowienie, ból, senność itp.


Po pierwszym seansie czuł się dziwnie, ale zauważył znaczną poprawę, a po czterech wizytach wyrzucił kołnierz ortopedyczny. Następnie Zoppos zapisał się na szkolenie, po czym sam zaczął przyjmować w klinice stosującej Bowtech. Obecnie pracuje jako międzynarodowy starszy instruktor Akademii Terapii Bowena, szkoląc przyszłych terapeutów w Australii, Grecji, Rumunii, Gruzji, Bułgarii, w Niemczech, na Cyprze i Filipinach. Theo Tsallos, instruktor polskich adeptów, jest uczniem A. Zopposa.

Adepci kursu muszą poznać podstawy anatomii, ergonomii, zaopatrzyć się wcześniej w dobry atlas anatomiczny. Otrzymują też podręcznik z opisami wszystkich procedur i ruchów. Początkujący terapeuci – w przerwach na relaks pacjenta – powinni do niego zaglądać, aby nie pominąć żadnego szczegółu procedury. Jednak, co z mocą podkreśla instruktor, o sukcesie decydują umiejętności praktyczne, które adepci zdobywają na kursie.
Technika Bowena jest w zasadzie dość prosta, istnieje więc pokusa wprowadzania do niej modyfikacji i autorskich rozwiązań, o które mogliby się pokusić kreatywni terapeuci. Australijska akademia pilnuje jednak, by przekaz wiedzy i umiejętności praktycznych Toma Bowena następował w oryginalnej, niezmienionej postaci.
Procedura miednicy
Wraz z uczestnikami kursu Techniki Bowena przyglądam się nauczaniu procedury miednicy. Wykonuje się ją u osób cierpiących na bóle krzyża i dolnej partii pleców. Należy do procedur limfatycznych o silnym oddziaływaniu, stosuje się ją w przypadku asymetrycznej postawy ciała, w skrzywieniach bocznych miednicy, przy nierównej długości nóg, w bólach lędźwi i kolan, osłabieniu krążenia obwodowego, żylakach i w innych dolegliwościach. Instruktor pokazuje, jak szukać przyczepu odpowiedniego mięśnia, w jaki sposób precyzyjnie wybrać miejsce wykonania ruchu i jak prawidłowo wykonać sam ruch. W czasie zajęć odbywających się pod okiem mistrza każdy z uczestników trenuje ruchy Bowena na swoim partnerze.
Na naukę techniki Bowena trzeba poświęcić rok. Co trzy miesiące odbywa się czterodniowe szkolenie. W Akademii Terapii Bowena udało się wynegocjować dla Polski najniższą stawkę – równowartość 280 euro za pojedynczy kurs. W innych, porównywalnych, jeśli chodzi o standard życia, krajach, takich jak Rumunia czy Bułgaria opłata wynosi 350 euro. Pomiędzy kursami odbywają się jednodniowe zajęcia powtórkowe. Przez trzy miesiące, jakie dzielą poszczególne zajęcia uczniowie mogą i powinni wykonywać zabiegi, rozpoczynając od członków rodziny i znajomych. 70 proc. ruchów Bowena można przećwiczyć na sobie, ale lepiej praktykować na innych. Bo po prostu aplikując terapię sobie samemu trudno się zrelaksować, co jest warunkiem jej skuteczności.
Obiecujące rezultaty
W Polsce Bowtech jest w stadium początkowym, naukę rozpoczęła pierwsza grupa uczniów. Są wśród nich profesjonalni terapeuci, dyplomowany fizjoterapeuta i student fizjoterapii z poznańskiej AWF, ale także osoby niezwiązane zawodowo z medycyna alternatywną czy akademicką. Sama pani Hanna Opiła ma wykształcenie ekonomiczne i prowadzi biuro podatkowo-księgowe. Do poszukiwania nowego zajęcia skłoniła ją choroba oczu. Zdobyła zawód medyczny (dyplom technika masażysty) uprawniający do legalnego, zgodnego z obowiązującymi przepisami prawa, prowadzenia gabinetu. Bowenowi zawdzięcza to, że przestał się jej pogarszać wzrok, a jeszcze niedawno obawiała się, że szkołę masażu zakończy jako osoba niewidoma.
Agnieszka jest zdesperowaną matką dwojga alergicznych dzieci: pięcioletniej córeczki i 2,5-letniego synka. Ani medycyna akademicka ani terapie naturalne nie pomogły dotąd jej maluchom. Liczy więc na skuteczność techniki Bowena. W ciągu ostatnich trzech miesięcy ćwiczyła ją na członkach rodziny. Dzięki temu zlikwidowała rwę kulszową u swojego ojca, zmniejszyła też dolegliwości zwyrodnieniowe jego prawego kolana. Starszy pan obecnie łatwiej pokonuje schody.
W czasie zabiegu mama Agnieszki odczuła ciepło w dłoniach i stopach, które zwykle miewa chłodne, po sesji lepiej też sypia. Swojej cioci wykonała tylko jedną procedurę, gdyż pojawiło się uczucie wielkiego zmęczenia. Za drugim razem dał o sobie znać ból w prawym boku: to odezwały się kamienie w woreczku żółciowym.
Elżbieta z Bartoszyc, która intensywnie ćwiczyła Bowtech na rodzinie, była zaskoczona silnymi reakcjami najbliższych: pojawiły się objawy grypowe, teściowej oczyściły się zatoki, zdarzało się mocne bicie serca. Co ciekawsze, kursantka również osobiście sama odczuła pozytywne efekty terapii przeprowadzanej na innych osobach.
Podobnych wrażeń doświadczyła Iza, refleksolog z Katowic. Nie tylko pomogła swojej mamie, cierpiącej na bóle barku, pleców i początki astmy, ale sama doznała ulgi. Lewa ręka, w której ma zwyrodnienia, mniej ją boli podczas wykonywania ruchów Bowena, niż w trakcie bardziej wyczerpujących zabiegów refleksologicznych.
Zasługą australijskiego uzdrowiciela jest więc stworzenie terapii, która służy i temu, który leczy, i temu, kto jest leczony.
I Iza i Anna z Katowic zauważyły, że poddani terapii wstają z kozetki promienni, uśmiechnięci. Pani Ania, ekonomistka z wykształcenia, pomogła też w ten sposób choremu psu.
Mateusz, absolwent fizjoterapii na poznańskiej AWF nie spodziewał się, że 80% jego własnych dolegliwości zniknie po zastosowaniu nowej metody. Pozytywne efekty zmusiły go do zmiany poglądów wyniesionych z uczelni. Obecnie nie jest przekonany, że to, czego się nauczył, jest jedynie słuszne. Światopogląd naukowy okazał się nieadekwatny do rzeczywistości.
Magda z Gniezna specjalizuje się w autoterapii, uczy też pokonywania stresu przez spontaniczny ruch przy akompaniamencie muzyki. Kiedy wpadł jej w ręce artykuł o terapii Bowena wycięty z gazety – nawet nie wie, jakiej – od razu zainteresowała się nową metodą. Praktykując – już po pierwszym szkoleniu – stwierdziła, że pomogła niemal wszystkim, którzy odwiedzili jej gabinet.
A zgłosiła się tam m.in. dziewczyna, która cierpiała na drętwienie ręki i poważny uraz kolana (naderwane więzadła, pęknięta rzepka i szufladka). Ortopeda skierował pacjentkę na operację kolana. Po pięciu zabiegach dolegliwości ustąpiły, operacja nie była konieczna, a zdumiony ortopeda, obserwując pacjentkę podskakującą na chorej nodze, nie wierzył własnym oczom.
Inna kobieta skarżyła się na ból pleców. W trakcie przeprowadzania procedury poczuła, że do jej ust napływa ślina. Osoba ta od sześciu lat miała w śliniankach piasek, czego efektem była suchość ust. Musiała więc używać nawilżaczy do warg i popijać każdy kęs pokarmu. Problem znikł już po pierwszym zabiegu. W następnej kolejności chora pozbyła się wysięku z piersi, który wystąpił na skutek mammografii, a komplikował jej życie przez 16 lat!
Dla kogo technika Bowena?
W wielu opisanych przed chwilą przypadkach z dobrodziejstw techniki Bowena korzystały osoby po urazach, cierpiące na zwyrodnienia czy skrzywienia kręgosłupa, rwę kulszową, zapalenia stawu barkowego itp. Jednak metodą tą można też pomagać chorym na stwardnienie rozsiane, udary i porażenia mózgu, bezpłodność, astmę, katar sienny i inne schorzenia alergiczne, zapalenia oskrzeli, problemy z nerkami, moczenie nocne. Leczeniu poddają się też zaburzenia emocjonalne, stres, chroniczne zmęczenie.
W gruncie rzeczy terapia, o jakiej mowa, to przykład holistycznego oddziaływania na organizm. Jedna z hipotez tłumaczy skuteczność jej działania stymulowaniem głębokich mechanizmów porządkujących, aktywnych w stadium embrionalnym organizmu, a ukrytych w kolagenie. Dotarcie do tych mechanizmów poprzez drażnienie powięzi umożliwia zmianę wadliwego programu i powrót do zdrowia.
Technika Bowena jest uważana za jedno z najważniejszych odkryć XX wieku. Mogą się jej nauczyć zarówno pracownicy służby zdrowia i naturoterapeuci, jak i osoby niezwiązane profesjonalnie z medycyną akademicką czy alternatywną.
Kontakt z Hanną Opiłą.
Nieznany Świat 12/2011
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz