środa, 14 października 2015

Łagodny sposób na ciężkie choroby


Tech­ni­ka stwo­rzo­na przez Au­stra­lij­czy­ka To­ma Bo­we­na w XX wie­ku zo­sta­ła uzna­na za jed­ną z naj­bar­dziej sku­tecz­nych, ho­li­stycz­nych me­tod lecz­ni­czych na świe­cie. Od 40 lat prak­ty­ku­je się ją w 35 kra­jach świa­ta, m.in. w No­wej Ze­lan­dii, Po­łu­dnio­wej Afry­ce, Sta­nach Zjed­no­czo­nych, w Wiel­kiej Bry­ta­nii i wie­lu in­nych pań­stwach eu­ro­pej­skich. Pierw­szą Pol­ką, któ­ra zdo­by­ła dy­plom Au­stra­lij­skiej Aka­de­mii Te­ra­pii Bo­we­na, jest Han­na Opi­ła z Po­zna­nia, Po­znań­ska pre­kur­sor­ka zaj­mu­je się pra­cą te­ra­peu­tycz­ną oraz or­ga­ni­zo­wa­niem kur­sów Bow­tech. Jest au­tor­ką roz­dzia­łu po­świę­co­ne­go Tech­ni­ce Bo­we­na opu­bli­ko­wa­ne­go w trze­cim to­mie „Wiel­kiej Fi­zjo­te­ra­pii” pod red. prof. Zbi­gnie­wa Śli­wiń­skie­go.

„(...) Jak pi­sze Han­na Opi­ła: „Tech­ni­ka Bo­­we­na to sys­tem de­li­kat­ne­go, ale po­tęż­ne­go mo­bi­li­zo­wa­nia tka­nek mięk­kich opar­ty na ru­chu ro­lu­ją­cym pal­ca­mi przez mię­śnie, ścię­gna, po­więź w ce­lu po­bu­dze­nia, me­cha­ni­z­mów sa­mo­re­ge­ne­ra­cji or­ga­ni­­zmu”. Od­dzia­ły­wa­nie jest de­li­­kat­ne, ale ruch mu­si być wy­­ko­na­ny pre­cy­zyj­nie. Tej me­to­­dy nie moż­na się na­uczyć z pod­ręcz­ni­ka. 

Do­świad­czo­ny in­struk­tor, w Pol­sce jest nim The­okli­tos Tsal­los, uczy ku­r­san­tów po­szcze­gól­nych pro­­ce­dur, kon­tro­lu­jąc po­pra­w­ność ich wy­ko­ny­wa­nia. Ade­­p­ci mu­szą też do­brze po­znać ana­to­mię. W prze­rwach mię­­dzy se­sja­mi (tzw. mo­du­ła­mi) uczest­ni­cy za­jęć są obo­wią­za­­ni do prak­ty­ko­wa­nia na zna­jo­­mych i człon­kach ro­dzi­ny. Rzecz ja­sna, tej tech­ni­ki nie moż­na opa­no­wać na kur­sie week­en­do­wym. Kurs pod­sta­­wo­wy obej­mu­je 7 mo­du­łów (se­sji w od­stę­pach kwar­ta­l­nych) po­mię­dzy któ­ry­mi od­by­­wa­ją się jesz­cze spo­tka­nia po­­w­tór­ko­we. Po ko­lej­nych 5 mo­­du­łach adept uzy­sku­je dy­p­lom mi­strzow­ski.

Ru­chy Bo­we­na są tak sku­­tecz­ne, gdyż od­dzia­łu­ją na po­­więź. Każ­da struk­tu­ra ko­mó­r­ko­wa na­sze­go or­ga­ni­zmu: mię­śnie, ner­ki, wą­tro­ba, na­­czy­nia kr­wio­no­śne, ser­ce i in. oto­czo­ne są przez po­więź. „Po­więź jest jak sieć, któ­ra owi­ja się wo­kół wszyst­kich na­­szych ko­mó­rek, or­ga­nów, ko­­­ści, ścię­gien, tka­nek, na­czyń. Dzia­ła jak sieć te­le­fo­nicz­na, zło­­żo­na z wie­lu li­nii, któ­­re nie­ustan­nie prze­­ka­zu­ją i przyj­mu­ją in­for­ma­cje. Po­więź jest zbu­do­wa­na głó­­w­nie z ko­la­ge­nu, któ­­ry pod wpły­wem stre­­su ule­ga usztyw­nie­­niu”. Na­der czę­sto znaj­du­je­my się pod wpły­wem stre­­su. Co gor­sza, dłu­go­trwa­ły stres stał się udzia­­łem wie­lu miesz­ka­ń­ców kra­jów cy­wi­li­za­­cji za­chod­niej. W efe­­k­cie na­czy­nia kr­wio­­no­śne, or­ga­ny we­­w­nętrz­ne są ści­śnię­­te, spię­te i nie mo­gą funk­cjo­no­wać pra­wi­dło­wo. Ła­god­na sty­mu­la­cja tech­ni­ką Bo­we­na przy­wra­ca po­wię­zi u-tra­co­ną ela­stycz­ność. Pier­w­szym ob­ja­wem jest uczu­cie głę­bo­kie­go od­prę­że­nia (re­la­k­su). Dr­ga­nia wy­wo­ły­wa­ne na skó­rze są prze­ka­zy­wa­ne tka­n­ce łącz­nej i po­wię­zi. Za po­śre­d­nic­twem tej „we­wnętrz­nej sie­­ci te­le­fo­nicz­nej” in­for­ma­cje tra­fia­ją do mó­zgu, do au­to­no­­micz­ne­go sys­te­mu ner­wo­we­­go. (...)

Każ­dy ruch w tech­ni­ce Bo­we­na, nie­za­leż­nie od te­go, gdzie zo­stał wy­ko­na­ny, od­dzia­łu­je na ca­ły or­ga­nizm. I to nie tyl­ko na ukła­dy ana­to­mi­­cz­ne: ner­wo­wy, mię­śnio­wy, kr­wio­no­śny i in­ne, ale rów­nież na­fi­zjo­lo­gię, emo­cje i psy­chi­kę cho­re­go. I choć naj­czę­ściej zgła­sza­ją się na te­ra­pię oso­by z dys­funk­cją ukła­du kost­no­-sta­wo­we­go, to jed­nak do­sko­­na­łe wy­ni­ki uzy­sku­je się w uzdra­wia­niu scho­rzeń ogól­no­ustro­jo­wych np. po­ra­że­nia mó­zgo­we­go, stward­nie­nia roz­sia­ne­go.

Ta te­ra­pia róż­ni się od in­­nych tym, że or­ga­ni­zmo­wi trze­ba dać czas na sa­mo­le­cze­nie. Stąd prze­rwy mię­dzy ko­­lej­ny­mi ru­cha­mi. Spot­ka­nia te­ra­peu­tycz­ne od­by­wa­ją się w od­stę­pach ty­go­dnio­wych. Mię­dzy se­sja­mi nie na­le­ży prze­cią­żać or­ga­ni­zmu nad­mier­nym wy­sił­kiem jak tre­­nin­gi, si­łow­nia, bie­gi. Nie­zbę­­d­ny jest czas i spo­kój, aby cho­ry mógł upo­rać się ze swo­­im pro­ble­mem.

(...) Tech­ni­kę Bo­we­na moż­na sto­so­wać od pierw­szych chwil ży­cia, eli­mi­nu­jąc szok po­po­ro­­do­wy u no­wo­rod­ka. Wy­ko­ny­­wa­no rów­nież te­ra­pię ko­bie­­tom w cią­ży i od­no­to­wa­no ki­l­ka przy­pad­ków zmia­ny nie­­pra­wi­dło­we­go uło­że­nia pło­du. (...) Kol­ki i in­ne pro­ble­my tra­­wien­ne nie­mow­ląt zni­ka­ją pod wpły­wem tej ła­god­nej, bez­stre­so­wej pro­ce­du­ry. Za­­a­wan­so­wa­ni wie­kiem se­nio­rzy mo­gą ko­rzy­stać z Bow­tech bez obaw o swo­je kru­che ko­ści. Za­pew­ne w swo­ich scho­rze­­niach ukła­du kost­no­-sta­wo­we­go nie otrzy­ma­ją aż tak spe­­k­ta­ku­lar­nej po­mo­cy jak lu­dzie mło­dzi, u któ­rych do­cho­dzi do li­kwi­da­cji sko­lioz, ale po­zbę­dą się do­le­gli­wo­ści bó­lo­wych. 

(...) Niek­tó­rzy te­ra­peu­ci wy­spe­­cja­li­zo­wa­li się w pra­cy z cho­ry­­mi na stward­nie­nie roz­sia­ne. Na­le­ży do nich Ilo­na Wró­bel z Ru­mii (k. Gdy­ni), któ­ra na­u­czy­ła się tech­ni­ki Bo­we­na, aby po­móc mę­żo­wi, któ­ry le­­dwo cho­dził, czę­sto upa­dał, nie mógł już pro­­wa­dzić sa­mo­cho­du ani pra­co­wać. Co­dzien­ne czyn­no­ści spra­wia­ły mu co­raz wię­cej kło­po­tów. Se­rią za­bie­gów pa­ni Ilo­­na do­słow­nie „po­sta­wi­­ła mę­ża na no­gi”. Wró­cił do pra­cy i jaz­dy sa­mo­­cho­dem, a na­wet za­czął się wspi­nać na drze­wa w swo­im ogro­dzie. Le­­karz, wi­dząc tak spe­k­ta­ku­lar­ną po­pra­wę zdro­wia, stwier­dził, że gdy­by nie znał wcze­ś­niej te­go pa­cjen­ta, nie uwie­rzył­by w to, że cho­­ro­wał on na SM.

Pa­ni Han­na Opi­ła ubo­le­wa, że w na­szym kra­ju nie pod­da­je się te­ra­pii tech­ni­ką Bo­we­na ma­łych pa­c­jen­tów cho­rych na dzie­cię­ce po­ra­że­nie mó­zgo­we. Tym­cza­­sem z za­gra­ni­cy nad­cho­dzą do­nie­sie­nia o spek­ta­ku­la­r­nym od­dzia­ły­wa­niu Bow­tech w ta­kich przy­pad­kach. Nie­ste­­ty w na­szym kra­ju le­ka­rze, fi­zjo­te­ra­peu­ci i Sto­wa­rzy­sze­­nia Ro­dzi­ców lan­su­ją teo­rię, zgod­nie z któ­rą dziec­ko trze­ba nie­ustan­nie re­ha­bi­li­to­wać, pod­da­wać co­dzien­nym ćwi­­cze­niom i in­nym te­ra­piom. Trud­no za­in­te­re­so­wa­nym uwie­rzyć w to, że wy­star­czy kró­­t­ki za­bieg raz w ty­go­dniu, a dziec­ko, po­zo­sta­wio­ne w spo­­ko­ju, uru­cho­mi po­tęż­ne pro­­ce­sy au­to­re­ge­ne­ra­cji.

Do mo­jej roz­mów­czy­ni do­­cie­ra­ją też in­for­ma­cje o su­k­ce­sach w le­cze­niu au­tyzmu. Lu­cy­na Du­łak z Par­cho­wa za­­sto­so­wa­ła tech­ni­kę Bo­we­na, aby po­móc sy­no­wi cier­pią­ce­­mu na au­tyzm. Po se­rii za­bie­­gów chło­piec za­czął ro­bić wy­­raź­ne po­stę­py w mó­wie­niu, w wy­ra­ża­niu swo­ich my­śli i od­czuć. Znacz­nie wzro­sły szan­se na to, że bę­dzie w sta­nie sa­mo­­dziel­nie funk­cjo­no­wać.