czwartek, 14 stycznia 2016

Dziewczyna w śpiączce

technika Bowena



„(…) Po upad­ku z mu­ru Jes­si­ce Wil­lard nie da­wa­no szans na prze­ży­cie no­cy. Po­mi­mo to odzy­ska­ła przy­tom­ność, a obec­nie wra­ca do pełni zdro­wia. Dziew­czy­na przy­pusz­cza, że w du­żej mie­rze za­wdzię­cza to te­ra­pii zwa­nej tech­ni­ką Bo­we­na. (…)

Tom Bo­wen opra­co­wał swo­ja te­ra­pię, kie­dy zaj­mo­wał się le­cze­niem ura­zów oraz bó­lów ostrych i prze­wle­kłych u miej­sco­wych spor­tow­ców, przy­ja­ciół i człon­ków ro­dzi­ny w oko­li­cach Ge­elong w Au­stra­lii, gdzie miesz­kał. Me­to­dą prób i błę­dów, w znacz­nym stop­niu dzię­ki in­tu­icji udo­sko­na­lił pro­ste ru­chy i ro­lo­wa­nie skó­ry, któ­re te­ra­peu­ta po­słu­gu­ją­cy się tą tech­ni­ką wy­ko­nu­je ca­ły­mi dłoń­mi i kciu­ka­mi na mię­śniach, ścię­gnach, wię­za­dłach i tkan­ce mięk­kiej pa­cjen­ta. We­dług sto­wa­rzy­sze­nia Bo­wen The­ra­py Pro­fes­sio­nal As­so­cia­tion fa­li­ste ru­chy na po­wrót po­bu­dza­ją na­tu­ral­ny pro­ces le­cze­nia or­ga­ni­zmu po­przez sty­mu­la­cję do re­or­ga­ni­za­cji i wy­rów­ny­wa­nia za­bu­rzeń funk­cjo­no­wa­nia. Przyw­ra­ca­ją więc ho­me­osta­zę, czy­li rów­no­wa­gę fi­zjo­lo­gicz­ną.

Na krót­ko przed śmier­cią To­ma w 1982 r. w au­stra­lij­skim rzą­do­wym ra­por­cie do­ty­czą­cym me­dy­cy­ny al­ter­na­tyw­nej osza­co­wa­no, że z du­żą do­zą sku­tecz­no­ści le­czył on po­nad 13 tys. pa­cjen­tów rocznie. Obec­nie tech­ni­kę Bo­we­na wy­kła­da się w Au­stra­lii na ostat­nim ro­ku stu­diów z za­kre­su oste­opa­tii.

Ty­po­wa se­sja te­ra­pii Bo­we­na tr­wa od 30 mi­nut do go­dzi­ny. Krótkotr­wałe do­le­gli­wo­ści o ostrym prze­bie­gu moż­na za­zwy­czaj wy­eli­mi­no­wać w cią­gu jed­nej do trzech se­sji. Przew­le­kłe scho­rze­nia mo­gą wy­ma­gać dłuż­szej ku­ra­cji w za­leż­no­ści od pa­cjen­ta i roz­mia­ru je­go pro­ble­mu. (…)

Jen­ni­fer Web­ster po raz pierw­szy usły­sza­ła o te­ra­pii Bo­we­na w 1992 r., kie­dy ja­ko dy­plo­mo­wa­na pie­lę­gniar­ka pra­co­wa­ła ja­ko sio­stra ope­ra­cyj­na na sa­lach ope­ra­cyj­nych szpi­ta­li Por­tland i Wel­ling­ton. - Brz­mia­ło to in­te­re­su­ją­co, ale nie wy­ko­rzy­sta­łam tych in­for­ma­cji do mo­men­tu, kie­dy na pre­zen­ta­cji na­tra­fi­łam na kil­ku prak­ty­ków - mó­wi. To oży­wi­ło jej za­in­te­re­so­wa­nie tą me­to­dą i rok póź­niej, w 2008 r. zdo­by­ła kwa­li­fi­ka­cje te­ra­peu­ty.

Jen na­dal pra­cu­je do­ryw­czo ja­ko pie­lę­gniar­ka ope­ra­cyj­na, ale to te­ra­pii Bo­we­na i wła­snej prak­ty­ce w Tha­me, nie­wiel­kim mie­ście w hrab­stwie Oxford­shi­re, od­da­je się obec­nie ca­łym ser­cem. - Uwiel­biam by­cie pie­lę­gniar­ką i pra­cę na sa­li ope­ra­cyj­nej, ale je­stem rów­nież prze­ko­na­na o ro­li, ja­ką al­ter­na­tyw­ne for­my te­ra­pii peł­nią w ła­go­dze­niu ob­ja­wów i wspo­ma­ga­niu po­wro­tu do zdro­wia. W tech­ni­ce Bo­we­na od­na­la­złam me­to­dę, któ­ra speł­nia, a na­wet prze­wyż­sza sta­wia­ne im kry­te­ria. Cza­sa­mi in­ter­wen­cja me­dycz­na jest ko­niecz­na i nie­unik­nio­na. Jed­nak na­wet wte­dy ho­li­stycz­ne lecz­ni­cze ko­rzy­ści pły­ną­ce ze sto­so­wa­nia te­ra­pii Bo­we­na mo­gą dzia­łać w ści­słym po­wią­za­niu z opie­ką me­dycz­ną po­przez ra­dy­kal­ne ogra­ni­cza­nie bó­lu i przy­spie­sza­nie re­kon­wa­le­scen­cji - prze­ko­nu­je Jen. (…)

Przy­pa­dek Jes­si­ki to tyl­ko jed­na z wie­lu nie­zwy­kłych hi­sto­rii, z ja­ki­mi ze­tknę­łam się ja­ko te­ra­peut­ka ko­rzy­sta­ją­ca z tech­ni­ki Bo­we­na - mó­wi.”

Link do artykułu jest tutaj.

środa, 13 stycznia 2016

I co z tego!


wolność, radość, zdrowieO tym jak wielkie znaczenie ma nasze usposobienie chyba nie muszę przekonywać :). Widzę to na co dzień. Kiedy dopada mnie chandra szarzeję nie tylko wewnątrz, ale i na zewnątrz. Taki nastrój sprzyja spadkowi odporności i w najlepszym wypadku przeziębieniom. O wpływie nastroju na układ odpornościowy pisałam tutaj. Natomiast kiedy czuję wewnętrzną radość, miłość, to jaśnieję, pięknieję i młodnieję. Wciąż czuję się na 20+ i myślę, że w dużej mierze właśnie dzięki temu wyglądam młodo, choć rocznikowo mam 34 lata. Wciąż utrzymuję, że 2 lata temu skończyłam studia, choć w tym roku zapraszają mnie na 10-cio lecie :). Ale te daty są nie ważne. Ważne, jak czuję się w środku, bo tak właśnie będzie reagowało moje ciało. Jeśli będę marudzić na siebie, swoje życie, wygląd czy wiek, to moja mina i całe ciało będą takie skwaszone czy skrzywione. Pewnie, że zawsze można by się do czegoś przyczepić, ale po co? Piękno jest rzeczą względną i indywidualną. Ale z pewnością pięknu sprzyja radosne nastawienie emanujące z wnętrza. Wtedy taka osoba, niezależnie od wyglądu, ma w sobie ten czar, prawdziwy magnetyzm. Swego czasu, w wieku szkolnym też miała ogromną ilość kompleksów i ograniczeń, które sama sobie w głowie stworzyłam. Zdecydowanie nie służyło mi to dobrze ani w sferze fizycznej ani psychicznej. Wreszcie wyluzowałam i to jest coś wspaniałego. Polecam wyluzowanie każdemu! :) To w naszych głowach leży to, jak reagujemy na daną sytuację, na samych siebie czy to, co nas spotyka. To my wybieramy to, jaki mamy stosunek do otaczającego świata i samych siebie. Jest zima, to musi być zimno. Jest szaro, buro i ponuro, to suplementujmy sobie witaminę Słońca (D3) i poczujemy się lepiej. Leje kolejny dzień i co z tego, przynajmniej rośliny mają co pić. To od nas zależy czy wdajemy się w szarpaninę emocjonalną, rozpamiętywanie, urazy i żale czy luzujemy i pozwalamy, by pewne aspekty przestały nas dotykać i zaczęły spływać, jak woda po kaczce. To nie świat się na nas uwziął. To myśmy uwzięli się sami na siebie. I bardzo dobrze, bo to oznacza, że to my właśnie możemy się "od - uwziąć" i wyluzować :). No i co z tego, że przybyło nam parę kilogramów - jest przynajmniej więcej do kochania. I co z tego, że mamy mysie włosy, za siwe, za żółte, za rude... ale to jest nasz naturalny kolor, który nas wyróżnia i w którym jest nam najbardziej do twarzy. I co z tego, że w pewnym wieku, jak to mówi mój mentor dr Wayne Dyer, włosy przestają rosnąć na głowie, a zaczynają rosnąć w uszach :). I co z tego, że z czasem piersi wdają się w szalony wyścig, która pierwsza dosięgnie pępka. I co z tego, że nie mamy modnych ciuchów, skoro być może właśnie w tym starym wyciągniętym swetrze jest nam najwygodniej. I CO Z TEGO?! Nic, pod warunkiem, że sami nie robimy z tego wszystkiego wielkiego i przeszkadzającego COSIA. Bo, jak robimy, to ten przeszkadzający COŚ w naszej głowie (W NASZEJ GŁOWIE), w naszym wyobrażeniu zaczyna rosnąć w siłę i staje się jeszcze bardziej przeszkadzający. To na czym skupiamy naszą uwagę wzmacnia się energetycznie, a to przed czym uciekamy jeszcze bardziej nas goni. Dlatego zanim owy COŚ przekształci się w wielkiego potwora (W NASZEJ GŁOWIE) po prostu odpuśćmy i pozwólmy mu zniknąć. Nadmierne kilogramy czy siwizna nie znikną w ten sposób, ale my zyskamy dobre samopoczucie, pewność siebie i może nawet zdolność śmiania się z własnych "zmarszczek". OK, zapewne w tym momencie znajdzie się ktoś, kto powie, że w jego trudnej sytuacji ciężko jest się śmiać, wyluzować czy odpuścić. Czasem każdy ma trudne chwile, ale to w dalszym ciągu i zawsze zależy od nas, jak te chwile odbieramy, jaką nadajemy im moc oraz jakie znaczenie ma nasze życie.

wolność, radość, zdrowie


poniedziałek, 4 stycznia 2016

Wpływ flory bakteryjnej jelit na funkcjonowanie mózgu


Wpływ flory bakteryjnej jelit na stan umysłu
Flora bakteryjna jelit, czyli mikroflora jelitowa jest to zespół mikroorganizmów (mikrobiom), głównie bakterii, tworzący w układzie pokarmowym złożony ekosystem. Ciało człowieka składa się z ok. 1013 (tj. ok. 10 bilionów) komórek, lecz ilość bakterii flory jelitowej przekracza tę liczbę 10-krotnie.

Bakterie flory jelitowej znajdują się przede wszystkim w jelicie grubym i stanowią do 80% masy kału. Około 300-1000 gatunków bakterii wchodzi w skład flory jelitowej, z czego najczęściej wymienia się ok. 500 gatunków. 800 gatunków bytuje w jelicie grubym. 30-40 gatunków składa się na 99% wszystkich bakterii flory jelitowej. Także grzyby i pierwotniaki wchodzą w skład flory jelitowej, lecz niewiele wiadomo o ich działaniach. Zsekwencjonowano w tym środowisku co najmniej 3,3 mln genów.

Relacje między gospodarzem a florą bakteryjną są rodzajem korzystnej symbiozy. Mikroorganizmy spełniają wiele pożytecznych funkcji: fermentacja pewnych składników pokarmowych, stymulacja systemu odpornościowego w zwalczaniu drobnoustrojów chorobotwórczych, regulacja rozwoju jelit, produkcja witamin (biotyna i witamina K) i produkcja hormonów. Jednakże w pewnych warunkach niektóre gatunki flory bakteryjnej jelit mogą powodować stany chorobowe (zakażenie oportunistyczne) lub przyczyniać się do kancerogenezy.

Skład flory bakteryjnej jelit zmienia się pod wpływem szeregu różnych czynników, takich jak np.: pożywienie, hormony, środowisko, rodzaj porodu (drogami natury lub za pomocą cięcia cesarskiego), przyjmowanie antybiotyków i leków, wiek, stres, choroby.

O wpływie emocji na układ odpornościowy pisałam tutaj. Od dawna też wiadomo, że emocje wpływają na układ trawienny. Duży stres ściska żołądek, a zakochanie się pobudza uczucie motyli w brzuchu. Ale od niedawna naukowcy zaczęli obserwować także odwrotną zależność, czyli wpływ kondycji naszych jelit na stan umysłu. Coraz więcej dowodów przemawia za tym, że mikroflora jelitowa oddziałuje na zdrowie psychiczne, rozwój mózgu w dzieciństwie i może wpływać na depresje, apatię czy stany lękowe.

Wpływ flory bakteryjnej jelit na stan umysłuW ciągu ostatnich dwóch lat amerykański Narodowy Instytut Zdrowia Psychicznego wydał milion dolarów na siedem pilotażowych badań mających rozpracować zależność między funkcjonowaniem mózgu i jelit. Kolejne rządowe instytucje zainwestowały w podobne badania (wpływ mikroflory jelit na funkcje poznawcze i odpowiedź na stres) 14,5 mln dol. Europa nie zostaje w tyle, wydając 9 mln euro na pięcioletni program "MyNewGut", który bada rozwój mózgu i choroby psychiczne w powiązaniu z mikrobiomem.

Naukowcy zaczęli odkrywać sieć złożonych zależności między jelitami a funkcjonowaniem mózgu (oś jelitowo-mózgowa), która odnosi się do sygnalizacji biochemicznej zachodzącej pomiędzy przewodem pokarmowym i układem nerwowym, często z udziałem mikroflory jelitowej. Oś jelitowo-mózgowa odgrywa ważną rolę w utrzymywaniu normalnego funkcjonowania mózgu. Flora bakteryjna jelit komunikuje się z centralnym układem nerwowym (OUN) w ramach szlaków nerwowych, immunologicznych oraz hormonalnych i ma wpływ na funkcje oraz działanie mózgu. Liczne badania naukowe wskazują, że mikroflora jelitowa jest zaangażowana w regulację lęku, bólu, zaburzeń funkcji poznawczych oraz nastroju. W badaniach oddziaływania flory bakteryjnej jelit na funkcjonowanie mózgu stosuje się porównanie wolnych od bakterii (sterylnych) zwierząt, które były poddane działaniu bakterii patogennych, bakterii probiotycznych i antybiotyków, do zwierząt hodowanych w niesterylnych warunkach. Badania sugerują, że oś jelitowo-mózgowa, dwukierunkowy neurohumoralny system łączności w organizmie ludzkim, funkcjonuje dla flory bakteryjnej jelit jako droga modulowania funkcji mózgu jej gospodarza. Poporodowa kolonizacja układu pokarmowego drobnoustrojami ma długotrwały wpływ na neuronowe przetwarzanie sygnałów sensorycznych dotyczących reakcji osi podwzgórze-przysadka-nadnercza na stres. Wczesna kolonizacja poporodowa sterylnych myszy przyczynia się do rozwoju ośrodkowego układu nerwowego. Ostatnie badania wykazały, że myszy, których dieta została uzupełniona o Bifidobacterium breve, wykazują podwyższone stężenia kwasów tłuszczowych w mózgu, w tym kwasu arachidowego oraz kwasu dokozaheksaenowego, które odgrywają ważną rolę w rozwoju układu nerwowego, w tym procesów neurogenezy. Podanie Bifidobacterium infantis wywołało szybką aktywację c-Fos w jądrze przykomorowym. Bifidobacterium infantis moduluje także metabolizm tryptofanu, co sugeruje, że mikroflora jelit może pełnić rolę prekursora serotoniny, która jest skorelowana z neurofizjologicznym zachowaniem. Zachowania lękowe oraz zaburzenia neurochemiczne zostały złagodzone u sterylnych myszy w porównaniu do myszy wolnych od określonej bakterii patogenicznej. Dodatkowo dalsze badania na myszach pokazały, że wycofane, lękliwe gryzonie stały się śmiałe i ciekawe po przeszczepie bakterii jelitowych od prospołecznie usposobionych współtowarzyszek. Badacze ze szwedzkiego Instytutu Karolinska przekonali się też, że wprowadzenie u sterylnych myszy bakterii nie zawsze zmienia ich zachowanie w krótkim czasie, a niekiedy dzieje się to dopiero w drugim pokoleniu gryzoni, którym pozwolono na normalną kolonizację przez mikoflorę. Sugeruje to, że jest jakiś krótki czas kluczowy dla rozwoju mózgu, kiedy wpływ mikrobów daje najsilniejszy efekt.